Zima zakończyła swój żywot, śniegi stopniały, wszyscy z nadzieją spojrzeli w przedwiosenne niebo, można by powiedzieć idylla.
Wyjazd do rezerwatu Chmiel w okolicach Krzczonowa – niedaleko od Lublina, jest dla mnie prawie tradycją o tej porze roku. I jak zwykle o tej porze nie obfitował w jakieś niebywałe plenery, spektakularne gatunki, ale parę godzin spędzonych w lesie budzącym się nader powoli do życia potrafił zrelaksować.
Pierwsze ,,podkorowe” peregrynacje pozwoliły na stwierdzenie, że biegacze czują się całkiem dobrze i niewiele im brakuje by przejść do bardziej aktywnego życia poza kolebkami w których zimowały.
Carabus coriaceus, wielki chrząszcz, pośród biegaczy krajowych największy
zaraz za nim całkiem aktywnie poczynał sobie Carabus cancellatus
Prócz nich masa drobniejszych biegaczy, a prócz nich całkiem ożywione już w pierwszych słonecznych promieniach przedstawicielki Formica polyctena, które dzielnie pozowały aczkolwiek prezentowały trochę agresji 🙂
no i na koniec jeszcze widoczek..
a później się ochłodziło …. i dalej czekamy na wiosnę, trochę zaspaną w tym roku 🙂
mój ulubiony widoczek z Twych zdjęć 🙂
Kiedyś Ci go pokażę na żywo 😉
Ależ świetnie Ci obrazują Twoje szkiełka 🙂
dzięki 🙂 a szkła przyjemne w użytkowaniu 🙂