Pierwsze próby z ,,podczerwienią” (IR)

Określenie  ,,pierwsze próby” zawsze brzmią poważnie, trochę jak z Gagarinem, pierwszy lot w kosmos, albo pierwsze próby nawiązania kontaktu z obcą cywilizacją..

Ale tutaj bardziej  należy to rozpatrywać w kategoriach czy gradacji problemu rangi ,,moje pierwsze kontakty z alkoholem, albo pierwszy papieros” Waga zdecydowanie niższa, ale nie brzmi tak fajnie.

Zdjęcia ,,w podczerwieni” to raczej zdjęcia z wykorzystaniem filtra podczerwieni, czyli takiego, który blokuje inne długości fali świetlnej poza podczerwienią czy tez ,,bliska podczerwienią” długością nie rejestrowana przez oko ludzkie. A że organizmy żywe emitują podczerwień niektóre emitują najpierw ja pochłaniając, itp. Ale od tego są podręczniki fizyki.

Możemy to uwiecznić za pomocą naszego drogiego lub tańszego sprzętu fotograficznego, oczywiście nie każdego i nie tak od razu.

Ja najpierw sobie poczytałem, odrzuciłem różne fenomenalne może i przydatne testy z pilotem do TV. Po prostu mi się nie chciało. Istotnym jednak okazał się jakiś artykuł na temat fotografii IR na obcojęzycznych stronach www. Okazało się, że im starsza lustrzanka cyfrowa, tym filtr zakładany na matryce aparatu (odcinający widmo podczerwieni) jest słabszy i da się cos wycisnąć z takiego aparatu bez rujnowania kieszeni na dosyć droga przeróbkę. Dodatkowo jak pracuje w jednym systemie w moim przypadku bagnetu A, to szkoda pakować się w inne firmy. A przeróbka, owszem, jeśli ktoś zamierza się poświęcić tylko takiej fotografii to trzeba robić, ale aparat będzie się nadawał jedynie do tego do niczego więcej. Tak wyczytałem i wykoncypowałem  w zasadzie nie ma filtra matrycy w 100% blokującego IR, tylko po prostu potrzeba więcej czasu by prawidłowo naświetlić kadr. No i jeszcze statyw, oczywiście filtr IR tez by się przydał 😉 Stara lustrzanka KM7D spełnia według artykułu kryteria takiego sprzętu. A kosztuje naprawdę niewiele. Pomimo niskiej ceny zachowuje się jak rasowa sztuka chociaż leciwa. Tu cos odchodzi, tam odłazi, ale działa bez zarzutu. No i filtr… Odrzuciłem kuszące filtry w niewielkiej cenie, bo kiepskiego mięsa to i pies nie zje. Kupiłem mniejszy rozmiar (55mm) klasycznej Hoya IR 720. Bo tania relatywni no i zalecana. Zwłaszcza  z jasnymi obiektywami jako wymarzone narzędzie do IR w moim przypadku przez przejściówkę z MAF 50/1,7, a i do innych przypasuje.

No i przyszedł czas na próbę tegoż sprzętu. Aparat na statywie, wężyk podłączony, pstryk jak piszą, obraz wyszedł czerwony, bo tak miało być. Czułość ustawiłem na ISO 800 , przysłona F5,6, czas ekspozycji – testowałem różny, od 15 sekund do 2,5 – może odwrotnie od 2,5 do 15 sekund, efekt… hmm po obróbce pospiesznej w Adobe LR, wyszło cos takiego, jak na zdjęciach poniżej. Ale popełniłem kilka błędów – z balansem bieli etc.

Zdjęcie robiłem przy dosyć pochmurnym niebie, przez szybę w mieszkaniu, mam wrażenie, że bez szyby przy lepszym światełku byłoby znacznie lepiej J

Następnym razem się przyłożę bardziej zawsze jakaś odmiana od makro i standardowych krajobrazów

 

 

PICT0006PICT0007


Komentarze

  1. TekaPrzyrodnika napisał(a):

    Długo się „bawiłem” w podczerwieni 🙂 Badałem jej pzydatność naukowo-obserwacyjną.
    Co do balansu bieli to najlepiej skierować obiektyw na trawę i wymusić ustawienie balansu bieli 🙂

    • prem napisał(a):

      Własnie z tym IR to tak, pierwsza fascynacja minęła, sprzęt leży w szafie a ja czekam na zieloną trawę a jak już będzie to pewnie zapomnę zabrać sprzęt w plener 🙂

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

comments-bottom